środa, 1 sierpnia 2012

TZATZIKI

Przyznam szczerze, że dzisiejszy post miał być o czymś innym, ale podczas zakupów w ramach II śniadania moja uwaga została uwięziona przez ten oto produkt:



TZATZIKI (Mlekoma)

Tak, byłam głodna. A nawet bardzo głodna. Gdy tylko zobaczyłam ten produkt, od razu sprawdziłam cenę (zaskakująco niska). Pomyślałam sobie "Aha, niska cena to i pewnie mnóstwo dodatków do żywności". Pomyliłam się. Oto skład:
twarożek, śmietanka, wsad Tzatziki (ogórki 11,9% w gotowym produkcie, woda, sól, czosnek, cebula, pietruszka)
I tyle. Żadnego syropu glukozowo-fruktozowego. Żadnych stabilizatorów, wzmacniaczy smaków etc. Producent oczywiście szczyci się tym, że nie dodał konserwantów. Nice.




Zatem przyglądając się samej rozpisce składników, stwierdziłam, że produkt jest ok. Oczywiście można się zastanawiać, jakiej jakości był ten twarożek, czy nie dodano zepsutych ogórków itd. Ale tego bez laboratorium nie sprawdzimy. Stojąc w sklepie przed półkami zawalonymi produktami, mamy do dyspozycji tylko naszą wiedzę.





Spójrzmy na   wartość odżywczą produktu. Uuuups, duży minus za nieczytelne wypunktowanie zawartości białka etc. 100g produktu (a opakowanie - czyli porcja - waży 140g - w nawiasie podałam wartość odżywczą w przeliczeniu na porcję, czego producent nie zrobił) dostarcza:
  • 120 kcal (168 kcal)
  • 7,6g białka  (10,64g)
  • 3,2 g węglowodanów (4,48 g), w tym 3,2 g to cukry (4,48g) - > zatem produkt nie zawiera węglowodanów złożonych, a hasło "cukry" odnosi się najpewniej do laktozy - cukru mlecznego, naturalnie występującego w produktach mlecznych (laktoza zwiększa przyswajalność wapnia)
  • 8,5 g tłuszczu (11,9g), w tym 5,6g kwasów tłuszczowych nasyconych (7,84g) 
  • 0,4 g sodu (0,56g)




Wartość odżywcza nie wygląda tak strasznie. Chociaż jeżeli zagłębimy się w zapotrzebowanie, np. na białko, to musimy pamiętać, żeby na jeden posiłek nie jeść całego opakowania, tylko najwyżej pół (dla dorosłej kobiety zapotrzebowanie na białko wynosi 0,8g na 1kg należnej masy ciała, z czego tylko 1/3 może być białkiem zwierzęcym, a z takim tutaj mamy do czynienia; zatem jeżeli ktoś waży np. 60kg, to dziennie może przyjąć 48g białka, z czego tylko 16g to białko zwierzęce; jedząc jedno opakowanie taka osoba pokrywa prawie w całości swoje zapotrzebowanie na białko zwierzęce - niefajnie, prawda?).


To, co mnie zastanowiło w tym produkcie, to to, że skład podany w języku polskim różni się od składu w innych językach. Po umyciu opakowanka (zawartość była bardzo smaczna ;) okazało się, że pod etykietą jest inna etykieta, gdzie skład podany w języku polskim odpowiada temu podanemu w innych językach. Najwyraźniej producent naklejając nową etykietę (duży plus za dbanie o środowisko :) zmienił tylko skład po polsku. Nie wiem, czy to jest zgodne z prawem. 





Ogólnie produkt był smaczny, nie był nafaszerowany jakimiś "chemikaliami". Nie będę bała się sięgnąć po niego ponownie. :)
Ale jest on przykładem na to, że ZAWSZE trzeba wszystko czytać dokładnie.


Pozdrawiam
EM 

Brak komentarzy: